Skoro Rainer Knizia zawitał już w tym tygodniu na naszego bloga, to nie sposób nie wspomnieć o grze Lost Cities. Tym razem jednak nie o tej sprzed 23 lat, tylko jej świeżej wersji tejże w formie roll-and-write — Lost Cities: Gra kościana. Zobaczmy, co doktor K. wymyślił dla nas tym razem.
Rozgrywka
Na arkuszu do rozgrywki znajdziecie 8 torów, które rozpoczynają się u dołu i pną ku górze. Sześć z nich składa się z kolorowych kwadratów, a dwa z symboli. Te pierwsze symbolizują ekspedycje, a dwie pozostałe to kolumny artefaktów i kości. Po dwóch trzecich każdego z torów znajduje się most. Pierwsza osoba, która go przekroczy, otrzyma bonus. Z każdym wierszem powiązana jest również wartość punktowa.
W ramach rundy, jeden z graczy rzuca wszystkimi 6 kośćmi. Są 3 sześcienne kości wskazujące kolory oraz dziesięciościenne z cyframi. Gracz, który rzucił kośćmi, wybiera sobie parę kolor-liczba, zabiera je z puli i wpisuje wartość w odpowiedniej kolumnie. Kolejni gracze mogą wybrać dowolną kombinację koloru i liczby spośród pozostałych kości. Pierwszy haczyk, jakże Kniziowy, polega na tym, że w danej kolumnie można wpisywać jako kolejną liczbę równą lub wyższą od poprzedniej. Jeżeli gracz nie chce w danej rundzie wpisywać niczego, musi zaznaczyć symbol kości na odpowiednim torze.
Gra trwa do czasu, aż nie wystąpią warunki jej zakończenia — gdy wszystkie mosty zostaną przekroczone (łącznie u wszystkich graczy) lub gdy wszyscy gracze zakreślą 9 pól na torze kości.
Wrażenia
Lost Cities: Gra kościana to typowa gra z gatunku roll-and-write, w której wpisujemy wyrzucone na kościach wartości w pola, według pewnego schematu. Jak to na autora przystało, jest w niej parę twistów, dzięki którym nie będzie nudno przy stole.
Punktacja
Pierwszym z nich jest punktacja. Jak już wspominałem, każdy wiersz na arkuszu ma swoją wartość punktową. Pierwsze z nich mają ją ujemną. Nie oznacza to na szczęście jednak tego, że musimy rozpocząć wszystkie tory w jednej rozgrywce. Te niezapisane w ogóle nie przynoszą żadnych punktów. Jeżeli jednak zaczniecie, to dopiero od 4. pola zaczynają się punkty dodatnie. Dotyczy to również torów artefaktów i kości. Trzeba więc wcale albo minimum 4 razy odstąpić od wykorzystania kości, żeby nie przysporzyć sobie punktów ujemnych.
Pominięcie tury
Mechanika z możliwością niewykorzystania kości oraz powiązanie z nią punktacji i warunku końca gry jest ciekawym elementem rozgrywki. Często kuszące jest, żeby pominąć swoją turę w danej rundzie, gdy kości akurat nie pokazują dobrych wartości albo kolory nam nie odpowiadają. Jeżeli już zdecydujemy się na taki ruch, musimy konsekwentnie korzystać z tej opcji, żeby nie tracić punktów. Najlepiej byłoby skorzystać równo 8 razy w trakcie całej gry, ale, z doświadczenia, nam się do tej pory nie udało.
Różne ekspedycje
Tory, w których wpisujecie wartości z kości (tory ekspedycji) mają różny charakter. Jedne pozwalają na przyspieszenie przebiegu ekspedycji a inne mają więcej artefaktów. Artefakty liczą się do punktacji podobnie jak kości, z tą różnicą, że gdy zbierze się ich 9, to nagroda będzie bardzo wysoka. Nie jest więc obojętne, które tory/kolory kości wybierzecie. Na tym będziecie budować strategię.
Losowość
Silny aspekt losowy gry nie wydaje się mieć decydującego znaczenia w ramach jednej rozgrywki. Na pewno wpływa na porównywalność wyników pomiędzy rozgrywkami. Zdarzyła nam się partia, gdzie bardzo szybko zakończyliśmy grę z powodu wypełnienia toru kości przez wszystkich graczy. Rzuty w większości były słabe i tylko co najwyżej rozgrywający wybierał sobie kość o najlepszej wartości. Trudno więc porównywać punktacje rozgrywka do rozgrywki.
W ile osób?
W kwestii optymalnego składu osobowego, to najlepiej grało nam się we dwoje i we troje. Gdy graliśmy w więcej osób też było dobrze, ponieważ tylko rozgrywający musi wykonać swoją turę, a pozostali gracze mogli to robić jednocześnie. Pomimo tego, w większym składzie zdarzały nam się lekkie przestoje. Zawsze znalazł się ktoś, kto potrzebował dłużej przemyśleć swój ruch.
Minusik na koniec
Jedyne co można by zarzucić tej grze to brak klimatu. Jest to dość oczywiste w przypadku totalnego abstraktu jakim jest i do tego w wersji roll-and-write. Ilustracja na pudełku jednak wydaje się składać inną obietnicę. 😉
Podsumowanie
Podsumowując, Lost Cities: Gra kościana to dobry tytuł z gatunku roll-and-write, w którym staracie się zarządzić wypełnieniem 8 torów tak, by zdobyć jak najwięcej punktów. Przyjemna i lekka, ale nie banalna. Polecamy.
Dziękujemy wydawnictwu Galakta za przekazanie egzemplarza gry do recenzji.