Witajcie! Już na samym początku mam dla Was pytanie, czy Wasze dzieci polubiły błazenka Nemo lub pokolca królewskiego znaną jako Dory? Jeśli tak, to zapraszam Was na recenzję gry planszowej mającej miejsce właśnie w morskich głębinach, gdzie można spotkać wiele podmorskich stworzeń. Może ona przypaść do gustu nie tylko młodszym graczom. Pozycja, której będę się przyglądać została laureatem konkursu „Wymyśl grę, zostań autorem Granny” organizowanego właśnie przez wymienione wydawnictwo. Przed Wami gra pod tytułem Batyskaf autorstwa Pawła Nowaka-Reitza. Niezwykle sympatyczne i barwne ilustracje powstały dzięki Illutype.
A zatem, zanurzamy się naszymi batyskafami i rozpoczynamy podróż 🙂
Co znajdziemy w pudełku?
- obustronną planszę ukazującą podwodny świat
- 30 żetonów zwierzątek
- 60 kart tlenu
- 4 żetony batyskafów
- 1 żeton pierwszego gracza
Przebieg gry
Grę rozpoczynamy od ustawienia naszych statków podwodnych na pozycjach, z których będą się zanurzać pod wodę. Na dole planszy układamy dwa stosy, jeden z kartami tlenu, drugi z kafelkami morskich zwierzątek. W zależności od liczby graczy część tych żetonów odkrywamy i kładziemy na głębokości, na której dane stworzenie zazwyczaj pływa. W przypadku 4 graczy jest to 7 kafelków. Jeśli dane zwierzątko zostanie sfotografowane, kafelek zostaje zabrany przez gracza i natychmiast uzupełnia się go kolejnym.
Każdy z graczy ma następujące akcje:
- dobranie jednej karty tlenu, dzięki której będzie mógł się zanurzyć i zrobić zdjęcie podwodnej faunie
- zanurzenie się swoim batyskafem na głębokość danego zwierzątka w celu zrobienia mu zdjęcia, o ile pozwolą mu na to wcześniej dobrane karty bąbelków
- jeśli jednak karty tlenu nie dają nam możliwości tylu bąbelków ile byśmy chcieli w ramach tej akcji możemy zrezygnować z zanurzenia się i dobrać jeszcze jedna kartę tlenu.
Możemy zanurzać się maksymalnie na 600 metrów i tak też wyskalowane są karty tlenu (od 100 do 600). Na każdej z tych głębokości żyją inne zwierzątka. Naszym zadaniem jest jest posiadanie tylu bąbelków, aby móc zejść na daną głębokość, zrobić zdjęcie i następnie się wynurzyć. Zatem, aby moc w pełni to zrobić, musimy mieć np. 4 bąbelki tlenu aby zrobić zdjęcie stworzonku żyjącemu na 200 metrach głębokości. Może się jednak zdarzyć, że nie będziemy mieli aż takiego zapasu. Wtedy musimy wynurzać się na raty, czekając aż znów dobierzemy kartę tlenu. Jeśli to nam się nie uda następuje wynurzenie awaryjne. Wspomnę jeszcze, że na planszy mam strefę ryzyka, między 100 a 600 metrami głębokości. Jeśli wynurzając się na raty zaczniemy to robić poniżej 100 metrów i uda nam się, to otrzymujemy w nagrodę dwie karty tlenu. Jeśli jednak los nie będzie dla nas łaskawy, wypływamy bez kart tlenu i bez zdjęcia zwierzątka na powierzchnię.
Gra kończy się wraz z wyczerpaniem kart tlenu, wtedy każdy z graczy podlicza perły widniejącej na każdym z kafelków morskich stworzeń. Ten, kto zdobędzie ich największą ilość zostaje wspaniałym fotografem podwodnego świata. 🙂
Wrażenia
Pierwsza cecha, gry jaka od razu rzuca się w oczy to świetna, bardzo przyjemna dla oka grafika. Barwność i różnorodność stworzeń morskich na tle głębin robi wspaniałe wrażenie, mamy tu ukazane 30 różnych stworzeń, żyjących na różnych głębokościach i tu pojawia się aspekt edukacyjny. Aby jeszcze bardziej ubarwić dziecku spotkanie z podwodnym światem możemy przyjrzeć się każdemu z nich, poznać ich nazwy (my np. dzięki grze poznaliśmy żabnicę, melanocetusa czy kałamarnicę olbrzymią) oraz w instrukcji poczytać krótkie wierszyki o tym, czym dane zwierzęta się charakteryzują (wiedzieliście np. że krab japoński może osiągać do 3 metrów długości?!) lub czego można się po nich spodziewać.
Kolejnym dużym plusem gry są pojawiające się coraz to inne kafelki na planszy. Kiedy dany gracz zabierze upatrzony kafelek stworzonka, pojawia się od razu nowy z inną liczbą pereł i występujący na innej głębokości. W tej sytuacji cele graczy mogą ulec zmianie. Tu pojawia się umiejętność dostosowywana się do zmieniającej się sytuacji na planszy.
Co do samej mechaniki to gra opiera się na kalkulowaniu i planowaniu. Mamy tu dodawanie i odejmowanie do 12, gdzie musimy wyszacować czy zanurzenie, zrobienie zdjęcia zwierzątku i powrót na powierzchnię uda nam się w jednym ruchu, czy jest zwierzątko na danej głębokości i czy karty tlenu pozwalają nam na całą akcję, czy jednak musimy rozłożyć to na raty trochę przy tym jednak ryzykując. Zanurzając się na duże głębokości 500 czy 600 metrów nie mając kart tlenu pozwalających na wynurzenie się, nie możemy być pewni czy dostaniemy odpowiednią kartę w następnej turze oraz czy nurkując i zatrzymując w strefie ryzyka uda nam się szczęśliwie wypłynąć i zdobyć dwie dodatkowe karty z bąbelkami.
Kart tlenu jest sporo jednak gromadzenie ich i wykonywanie ruchów według swojej strategii sprawia, że gra toczy się dynamicznie i sprawnie. Każdy z graczy myśli nad swoimi celami, karty tlenu są jawne więc równie dobrze możemy przewidzieć ruchy naszych współgraczy.
Mamy również do dyspozycji wariant zaawansowany, gdzie punkty liczy się za zdobyte perły i największe zestawy zwierzątek z danej głębokości, czy wstęp do mechaniki set collection.
Do zagrania w Batyskaf gorąco zachęcam już dzieci w wieku od 6 lat. Myślę, że z małą pomocą rodziców dadzą sobie świetnie radę, a przy tym zagłębią się w tajemniczy podwodny świat. 🙂
Ania
* * *
Dziękujemy wydawnictwu Granna za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego gry.