Kategorie
Recenzje gier

Tajemnice zaginionej wyspy

Temat eksploracji tajemniczych zakątków świata zawsze był dla nas pociągający. Chętnie więc sięgamy po gry, które zahaczają w jakiś sposób o tę tematykę. Nie inaczej jest w przypadku Zaginionej wyspy Arnak, autorstwa pary Czechów, Michaeli „Min” Štachowej i Michała „Elwen” Štacha. Gra, pierwotnie wydana przez Czech Games Edition, zawitała do nas dzięki wydawnictwu Rebel. Na pewno nie można odmówić jej świetnego, intrygującego pudełka. Zabierzemy Was na wyprawę do jego wnętrza.

Opis gry

Gra odbywa się na dużej planszy, do której pomocniczo dokooptowano planszetkę, na której położymy zasoby oraz (startowo) znaczniki badań naukowych. Główna plansza jest podzielona na kilka obszarów. Widzimy wyspę, na której znajdują się stanowiska archeologiczne oraz miejsca, gdzie takie stanowiska dopiero, za sprawą graczy, powstaną. Jest tor badań naukowych, u którego szczycie odkrywamy zaginioną świątynię, stanowiącą ich cel. U góry planszy, zaś, przygotowano miejsca na rząd kart do zdobycia, ich talie i oraz miejsca na karty odrzucone. Na planszetkach graczy, znajdziecie miejsca na organizację elementów, które będziecie wykorzystywać w trakcie gry.

Rozgrywka

Rozgrywka w Zaginioną wyspę Arnak odbywa się na przestrzeni 5 rund, w czasie których gracze, dopóki mogą (albo chcą), wykonują akcje. Na początku rundy dobierają karty ze swojego stosu. Można je wykorzystać na różne sposoby. Jednym z nich jest użycie znajdujących się na nich symboli podróży, żeby móc wysłać archeologa do pracy na stanowisku. Można również zagrać kartę dla akcji, jaką oferuje, a będą to najczęściej akcji związane z zasobami. 

Odkrywane w czasie gry stanowiska archeologiczne, dobierane są ze stosu odpowiedniego do lokacji na wyspie. Takiemu odkryciu towarzyszy jednak zagrożenie w postaci strażnika. Ten z kolei nie czyni niczego złego, ale sieje strach w sercach archeologów a tym samym (w postaci kart strachu) w talii gracza. Strażników można jednak ujarzmić, składając im odpowiednią ofiarę — nie, nie w postaci archeologa, ale zasobów, na szczęście. 

Dzięki zdobytym zasobom, możenie prowadzić również badania, a ich postęp oznacza się poprzez niezależne przesuwanie dwóch wskaźników: lupki oraz brulionu. Pierwszy z nich oznacza odkrywanie różnych pozostałości cywilizacji na wyspie — drugi zaś, ich opisywanie. W zależności od pozycji i rodzaju znacznika, gracza czekają różne bonusy, a na szczycie tego toru znajduje się zaginiona świątynia, której eksploracja przynosi wiele cennych informacji — czyli punktów zwycięstwa.

Gracze mogą jeszcze wynajmować asystentów, którzy, raz na rundę, będą wspomagać ich swoimi akcjami.

Wraz z 5 rundą gra się kończy, a gracz, którego badania były najbardziej owocne, wygrywa rozgrywkę.

Wrażenia

Zaginiona wyspa Arnak, jak pewnie zwróciliście uwagę czytając o rozgrywce, jest bardzo klimatyczną grą strategiczną, zgrabnie łączącą różnie mechaniki: deck building, draft kart i worker placement.

Ciekawym zabiegiem jest połączenie toru rund i rzędu kart, które gracze mogą nabyć. Karty podzielone są na przedmioty i artefakty. Znacznik rund wyznacza granicę, gdzie kończą się artefakty, a zaczynają przedmioty. Zmienia się przez to dostępność danego rodzaju kart, ale przede wszystkim charakter akcji, jakie oferują.

Kolejnym interesującym aspektem, do tego nieźle wpasowującym się w klimat gry, jest pojawianie się potworów na nowo odkrytych stanowiskach archeologicznych. Daje to graczowi kolejny wybór. Zapłaci odpowiednią ilość zasobów, albo przyjmie kartę strachu, która zapycha talię (choć nie jest totalnie bezwartościowa, bo można ją wykorzystać dla symbolu podróży) i daje ujemne punkty. Ujarzmiony potwór natomiast to również dodatkowe punkty dla gracza.

Nagrody za postęp na torze badań są solidnym zastrzykiem punktowym. Poza tym, przynoszą również zasoby, choć zawsze kosztem innych zasobów, które trzeba zapłacić za przesunięcie znacznika. Przesuwanie tam brulionu pozwala zatrudnić pomocników albo ich awansować, co jest bardzo przydatne w czasie gry.

Arnak, jest grą strategiczną i wymaga od graczy zarządzania swoją talią i zasobami tak, aby zdobyć jak najwięcej punktów. Opcji na ich zdobycie jest dużo, więc na pewno pierwsze partie będą polegały na poznawaniu gry i opracowywaniu własnych strategii ich zdobywania. Gra definitywnie cechuje się krótką kołderką. Zaledwie 5 rund to bardzo mało czasu na zrealizowanie wszystkiego, co byśmy chcieli.

W kwestii skalowalności, nie ma większych różnic przy rozkładaniu gry, w zależności od ilości graczy. Czas spędzony na jednej turze jest ograniczony do jednej akcji głównej, więc czas oczekiwania na swoją turę nie wydłuża się bardzo, natomiast, naturalnie, zmienia się dynamika dostępności żetonów na planszy i kart w rzędzie. Nie sprawdzaliśmy niestety trybu solo, ale zarówno grę 2, 3, jak i 4 osobową, możemy polecić.

Co do ilustracji i klimatu, myślę, że zdjęcia mówią wszystko. Kawał dobrej roboty i dopracowanie gry na naprawdę wysokim poziomie. Instrukcja imitująca staromodny brulion ze wstawkami z dziennika wprowadzają gracza w klimat. Nie znalazło się nic, co by ten klimat psuło.

Podsumowanie

Podsumowując, Zaginiona wyspa Arnak, jest świetną, wcale nie suchą, grą euro, dla średniozaawansowanych graczy, przy której można przyjemnie spędzić 2 godziny. (Nie liczyłbym na krótszą rozgrywkę, dokładając rozkładanie i składanie gry) Bardzo polecamy.  


Dziękujemy wydawnictwu Rebel.pl za przekazanie egzemplarza gry do recenzji.


Zapraszamy również na stronę:

żeby poczytać więcej o grze.