Kategorie
Recenzje gier

Morze Origami

Ciekawych karcianek ostatnio nie brakuje. Otrzymaliśmy ostatnio od wydawnictwa Dice&Bones angielską wersję gry Sea Salt & Paper Bruno Cathali i Théo Rivière’a do recenzji. Polska edycja będzie nosiła nazwę Papierowe morze. Zapraszamy na recenzję, jeżeli chcecie dowiedzieć się skąd taka nazwa, jak się w to gra i co o niej myślimy.

Rozgrywka

Na stole spoczywa talia potasowanych kart, a obok niej dwa stosy kart odrzuconych. Gracze kolejno rozgrywają swoje tury, aż któryś z graczy zakończy rundę. Po podliczeniu punktów, sprawdzacie, czy któryś z graczy zdobyć wymaganą ich liczbę.

W swojej turze, gracz dobiera 2 karty z zakrytej talii lub jedną kartę z wybranego stosu kart odrzuconych. Gdy bierze 2, jedną z nich musi odrzucić. Następnie może zagrywać pary kart tego samego typu, aby skorzystać z ich akcji.

Zakończyć rundę, gracz może na dwa sposoby posiadając przed sobą i na ręce minimum 7 punktów. Mówiąc „stop” kończy rundę nie podejmując ryzyka. Wtedy, wszyscy gracze zdobywają tyle punktów ile nagromadzili. Może jednak również zadeklarować, że będzie miał najwięcej punktów ze wszystkich, wtedy mówi „ostatnia szansa”.

Ostatnia szansa daje pozostałym graczom jeszcze jedną turę do rozegrania. Po tym, są dwie opcje. Jeżeli rzeczywiście miał najwięcej punktów, zgarnia je wraz z premią za kolor. Pozostali gracze wtedy otrzymują wyłącznie premię za kolor. W przeciwnym wypadku, on sam zgarnia jedynie punkty za kolor, a pozostali gracze normalnie.

W grze jest wytrych umożliwiający natychmiastową wygraną. Polega on na tym, że jeżeli któryś z graczy zgromadzi na ręce 4 syrenki, automatycznie wygrywa rozgrywkę.

Wrażenia

Papierowe morze jest grą karcianą, w której zbieracie zestawy kart i zagrywacie ich pary, żeby wykonać akcje, które pozwolą Wam zdobyć jeszcze więcej kart. Wszystko po to, aby w wybranym momencie zakończyć rundę, z opcją podjęcia ryzyka za cenę przewagi punktowej.

Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy to wręcz banalna prostota tej gry. Jednakże, w tym wypadku prosta wcale nie oznacza głupiej. Mechanika akcji przy zagraniu pary kart i mechanika kończenia rundy stawiają graczom poprzeczkę wyżej, niż można by się spodziewać.

Przede wszystkim, trzeba bardzo uważać, co pozostali gracze biorą i co odrzucają, żeby wiedzieć mniej więcej, odrzucenie jakich kart będzie dla nich prezentem. Wiedząc, jakie zestawy zbierają przeciwnicy, możemy im w tym trochę przeszkodzić.

Wiedza ta może się przydać do akcji z dość zabawnej pary: rekina i pływaka. Zagrywając ją, możemy ukraść jedną kartę wybranemu z przeciwników. Najczęściej będzie to przeciwnik, u którego spodziewamy się, że ma najwięcej punktów, ale czasem może być to również gracz, który akurat dobrał coś, co by nam odpowiadało. Tutaj wkrada się urok dwóch stosów kart odrzuconych, z których gracze mogą dobierać karty, co jest pozytywne, bo pozbawione losowości doboru kart w ciemno. Jest to jednak operacja w pełni jawna i wiąże się ze zdradzeniem swoich zamiarów.

Sprytne jest również to, że to któryś z graczy decyduje o końcu rundy. Może to zrobić w sposób bezpieczny, bez ryzyka. Może również spróbować swoich szans deklarując najwyższą liczbę punktów. Można w ten sposób zdobyć znaczną przewagę, ale przeliczenie się, będzie sporo kosztować. Jest to kolejny aspekt gry, który zachęca do bacznego obserwowania pozostałych graczy.

Gra jest szybka i absorbująca. Rozegranie paru rund zazwyczaj wystarcza, aby wyłonić zwycięzcę. Nie dłuży się przez to wcale. Świetnie sprawdza się przy 2 graczy. Przy 3 również gra się dobrze. Przy czteroosobowym składzie, ogarnianie co kto ma i ile ewentualnie może mieć punktów robi się zadaniem dość trudnym.

Podsumowanie

Nazwisko Bruna Cathali na opakowaniu jak zwykle nas nie zawiodło. Papierowe morze z pewnością zajmie miejsce w naszej kolekcji karcianek z twistem, tym bardziej, że jest to gatunek, który bardzo lubimy. Piękna grafika, przyjemna rozgrywka, elastyczność co do składu osobowego. Jak dla nas super. Polecamy.


Dziękujemy wydawnictwu Dice&Bones za przekazanie egzemplarza gry do recenzji.