To już druga gra, która powstała na bazie Everdell. Nic dziwnego, skoro po 6 latach zajmuje zaszczytne miejsca w rankingu BGG: 3. miejsce wśród gier rodzinnych, 43. wśród strategicznych oraz 38. w ogólnym zestawieniu. Rok temu podzieliliśmy się naszymi spostrzeżeniami na temat Mojego małego Everdell. Dziś przenieśmy się na wybrzeże, gdzie spędzimy rok, rozwijając społeczność swoich zwierzątek. Zobaczmy, to tym razem przygotowali dla nas autorzy gry.
Rozgrywka
W grze prowadzicie swoją grupę zwierzątek ku zwycięstwu, poprzez rozwijanie swoich miast, na które będzie się składało z do 15 kart, na których znajdziecie zwierzątko albo budowlę. Żeby jednak zagrać karty, potrzebujecie zgromadzić niezbędne po temu zasoby. Aby z kolei zdobyć owe zasoby, będziecie wysyłać swoich zwierzęcych pracowników do różnych miejsc na wybrzeżu Dalekobrzegu.
Gra toczy się na przestrzeni 4 rund, przy czym dla każdego gracza liczone są niezależnie. Tak więc, w jednej turze, gracz może wykonać jedną z trzech akcji: zagranie robotnika, zagranie karty albo zakończenie rundy, czyli przygotowanie nowej pory roku.
W kwestii zagrywania robotników nie ma raczej zbyt wiele do powiedzenia. Stawiamy jego drewnianą figurkę na pustym, bądź nieograniczonym polu.
Karty zagrywacie z ręki lub z zatoki. Jedyne co, musicie opłacić jej koszt. Nie zawsze jednak, bo macie do dyspozycji 3 metalowe kotwice, które umożliwiają Wam zagranie zwierzątka w kolorze/typie budynku, który już widnieje w Waszym mieście. Limit kart w Waszym mieście wynosi 15, ale nie możecie zagrać takich samych unikatowych kart.
W momencie, gdy nie będziecie w stanie ani zagrać karty, ani robotnika, zostaje Wam przygotować się do kolejnej pory roku. Zbieracie wtedy wszystkich swoich robotników z planszy i kart z łapką oraz jednego nowego z latarni morskiej. Ostatni gracz, który przygotowuje się do danej pory roku, uruchamia dodatkową akcję z tym związaną. Tak też, po zimie i lecie powieje wiatr zmian, wprowadzając nową regułę poruszania statków. Po wiośnie zaś, czyli w połowie gry, dwie wyspy z dodatkowymi akcjami zostają zalane, uniemożliwiając dalsze korzystanie z nich.
Wrażenia
Z pewnością nie uszło Waszej uwadze podobieństwo gry Dalekobrzeg do gry Everdell. Jest to gra, w której wysyłacie swoich pracowników, aby wykonywać różne akcje, które umożliwią Wam zdobycie punktów zwycięstwa.
Głównym sposobem na osiągnięcie tego są karty. Dają one punkty bazowe za samo znajdowanie się w mieście gracza. Mogą również przynosić punkty za spełnienie jakiegoś warunku, zwłaszcza te fioletowe karty. Ale żeby nie było, że tylko karty i karty, mamy dwie dodatkowe opcje. Spełnianie warunków na aktywnych kafelkach róż wiatrów pozwoli poruszać się statkiem naokoło mapy, zdobywając kolejne punkty. Trzecią opcją są kafelki map, które są de facto kafelkami osiągnięć, dawanymi za zgromadzenie w mieście odpowiedniej liczby kart danego typu. Są z nimi związane aż 2 twisty. Otóż nie otrzymuje się ich ot tak sobie, a trzeba wydać akcję, umieszczając przy nich pracownika. Po wtóre, sposób punktowania promuje zdobywanie wielu kafli, ponieważ sumę wartości zdobytych mnoży się przez ich ilość.
Parę sposobów na punktowanie dodaje grze strategicznej głębi. Mamy ograniczone możliwości pozyskiwania zasobów i przez większość gry będziemy się skupiać na optymalizacji problemu, jakie karty kupić i za co, żeby wyjść na tym jak najlepiej punktowo. Z pomocą przychodzą niektóre karty, uruchamiając się w określonych sytuacjach albo przynosząc zasoby po zimie i lecie. Niemniej, na nie też trzeba uzbierać zasoby. Na szczęście, gra daje na początku trochę pól akcji, umożliwiających uzupełnienie magazynu. Są też mechanizmy zarządzania ręką i odrzucania kart za surowce. Wszystko jednak kosztuje akcje robotników, których będziemy mieli zaledwie 14 do rozegrania w trakcie całej rozgrywki.
Dalekobrzeg a Everdell
Porównując do podstawowej gry Everdell (w rozumieniu, bez dodatków) parę rzeczy zostało usprawnionych. Żetony map wyparły wydarzenia, których mechanika silniej zachęca do gromadzenia ich większej ilości i umożliwia wplecenie ich jako istotnej części punktowego wyniku. Zupełną nowością jest wyścig statków, które poruszają się wzdłuż toru przy krawędzi planszy, przynosząc graczowi coraz to większą ilość punktów na koniec gry i skarby, które mogą służyć jako zastrzyk zasobów lub kolejne punkty do kolekcji. Statkiem ruszymy, gdy spełnimy narzucone przez grę kryterium w trakcie zagrywania karty. Są to dwa aspekty, które nieco wiążą graczom ręce, urozmaicając rozgrywkę.
Dalej idąc, darmowe zagrywanie kart zostało, moim zdaniem, trochę popsute. Zamiast sekwencji kart, umożliwiającej zagranie jakiejś karty za darmo w wyniku posiadania innej, wprowadzono kotwice. Kotwica umożliwia zagranie karty tego samego typu za darmo – no, za koszt kotwicy. Osobiście, wolałem poprzednie rozwiązanie.
Na korzyść z kolei wypada wprowadzenie akcji, pozwalających na wymianę kart albo nawet na wymianę kart na surowce. Dzięki temu przerobimy w czasie gry większą ilość kart, a co za tym idzie, nie jesteśmy aż tak podatni na losowość. Mechanika ta również ułatwi nam zagrywanie kart, na czym oczywiście będzie nam zależało.
W Dalekobrzeg graliśmy z naszym 10-letnim synem i nie sprawiał wrażenia, żeby gra sprawiała mu większe trudności. Podobnie jak w przypadku Everdell, będzie to raczej dobry wiek, żeby wprowadzać pociechy do rozgrywki.
Podsumowanie
Dalekobrzeg to gra strategiczna, w której zagrywacie robotników, aby zdobywać zasoby i zagrywać karty. W porównaniu z podstawową Everdell wychodzi na plus, poprawiając pewne mankamenty pierwowzoru, przynosząc nieco bardziej przewidywalną rozgrywkę, acz zbliżoną rozgrywkę. Polecamy. 🙂
Dziękujemy wydawnictwu Rebel.pl za przekazanie egzemplarza gry do recenzji.