Kategorie
Recenzje gier

Podwodne miasta

Wychodzi na to, że ulubionych projektantów planszówek mamy już trochę. Zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem nie lubimy po prostu planszówek, za czym przemawiałoby jeszcze parę przesłanek? 😀 Niemniej, wpadł nam w ręce ostatnio tytuł, którego obecnością na polskim rynku możemy cieszyć się już od paru lat. Jest to gra Podwodne miasta Vladymíra Suchego, jednego z autorów, który powoli dołącza do grona ulubionych autorów właśnie. Grę, ponad 4 lata temu, wydał Portal, i w tym czasie zgarnęła już trochę nagród i nominacji. Zajrzyjmy więc do pudełka i zobaczmy, o co chodzi. 😉

Rozgrywka

Waszym celem w Podwodnych miastach jest na przestrzeni 10 rund zbudować jak najlepiej prosperujące podwodne państwo. Co jest ładnym określeniem na „państwo przynoszące najwięcej punktów zwycięstwa”. 😉 Trzeba przyznać, że wstęp klimatyczny do gry z okładki instrukcji zagrzewa do boju wyśmienicie.

Punkty będziecie zdobywać w trakcie i na koniec gry za sieć podwodnych kopuł mieszczących miasta oraz towarzyszące im budynki. Nie bez znaczenia będą też niektóre ze zdobytych kart oraz osiągnięcia, do których zachęcą Was naziemne metropolie. Koniec końców i pozostałe na koniec zasoby również przyniosą Wam punkty.

Jak już wspomniałem, na grę składa się 10 rund. Podzielone one zostały na 3 ery, na koniec każdej, z których uruchamiany jest proces produkcji. W ramach jednej rundy każdy gracz rozgrywa 3 tury. Podczas takiej tury, gracz zagrywa jedną z 3 kart, które ma na ręce i wybiera dostępne pole akcji z planszy głównej. Gdy już wykona akcję z planszy, a kolor karty zgadza się z zajętym przez gracza polem na planszy, może uruchomić również kartę. Te z kolei mają różne mechaniki: działanie jednorazowe natychmiastowe, stałe, uruchamiane akcją; są również karty produkcji i punktacji końcowej. Korzystając z kart i akcji na planszy głównej, gracze pozyskują zasoby i rozwijają swoją podwodną sieć tuneli łączącą kopuły miast.

Na koniec każdej ery, budynki i karty produkują zasoby. Miasta jednak trzeba wykarmić, wykorzystując do tego algi. (dziękujemy Uwe Rosenbergowi za tę mechanikę ;)) Jeżeli nie zadbamy o jedzenie dla miast, stracimy cenną biomasę albo gorzej — punkty zwycięstwa.

Wrażenia

Skupmy się może najpierw na kartach, ponieważ to właśnie o nie oparta jest cała rozgrywka. Choć nie ma za bardzo zarządzania ręką, ponieważ dysponujemy w każdej rundzie 3 kartami i najczęściej, choć nie zawsze, nie ma decyzji w kwestii, które karty odrzucić, a które zachować. Mamy tu jednak ciekawy zabieg ze strony autora polegający na dopasowaniu koloru karty do koloru pola akcji na planszy głównej. Gdy kolory się zgadzają, karta jest rozpatrywana, w przeciwnym razie trzeba ją odrzucić. Daje to aspekt gry polegający na tym, że musimy niekiedy skorzystać z akcji danego koloru ze względu na kolor karty, na której nam zależy. Ograniczenie to utrudnia nieco budowanie strategii, co jest naturalnie na plus. 🙂

Co również należałoby zaliczyć Podwodnym miastom na plus w kwestii kart, to to, że na każdą erę gry jest osobna talia. W ten sposób, w miarę postępu gry, rodzaje akcji są bardziej dostosowane do potrzeb graczy. Do tego dochodzą karty specjalne, których zdobycie nie jest losowe, tylko draftuje się je odkryte z planszy. Gracz ma więc większą kontrolę na tym, w jaki sposób chce budować swoje punktowe bogactwo.

Nomen omen, głębia gry 🙂

Pozostając przy osiąganiu punktowego sukcesu, można skupić się na rozbudowywaniu miast o budynki produkcyjne. Nie bez znaczenia jest również rozbudowa sieci miast i tuneli. To drugie sprzyja trzeciej opcji, czyli przyłączeniu i wykorzystaniu brązowej metropolii. Punkty gromadzicie również w trakcie gry i na zakończenie epoki. A, no i można zdobyć punkty na koniec gry z kart, które oferują taką możliwość.

Biorąc pod uwagę ilość możliwości punktowania, zarządzanie kartami do użycia akcji oraz silniczka, który będzie nas wspierał (bo na większe komba nie można liczyć), rozbudowę sieci oraz zarządzenie zasobami, w tym pozyskanie ich… można powiedzieć, że Podwodne miasta oferują naprawdę interesującą rozgrywkę. Czy ciężką? Raczej nie, ale lekką grą na pewno nie jest. Ograniczenie w postaci 10 rund, czy 30 tur, sprawia, że trzeba od początku mieć orientację, w którym kierunku chcemy się rozwijać.

Interakcja, jak to się można spodziewać po grze z gatunku euro, opiera się jedynie na drafcie, czy to akcji, czy dostępnych kart specjalnych. Powoduje to, że niekiedy będziemy musieli zmienić strategię na podstawie tego, co przeciwnik wymyśli, bo może nas ubiec, zabierając potrzebną w danej chwili akcję lub kartę.

Terraformacja podwodnych głębin?

W trakcie grania towarzyszyło nam przeświadczenie o podobieństwie do Terraformacji Marsa. Dawno nie graliśmy już w TM, z powodu czego jest nam trochę przykro, bo dobrze wspominamy tamte rozgrywki. Starając się jednak znaleźć przyczynę owego przeświadczenia, trudno mi jest znaleźć wystarczającą liczbę punktów wspólnych, dzięki której mógłbym powiedzieć, że „tak, te gry są podobne”.

Podsumowanie

Podsumowując, Podwodne miasta jest świetną, całkiem złożoną grą strategiczną, w której macie wiele ścieżek do zwycięstwa. Zajmuje trochę miejsca na stole, a rozgrywka trochę czasu, ale za każdym razem mieliśmy wrażenie, że był to czas spędzony przyjemnie. Polecamy. 🙂


Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za przekazanie egzemplarza gry do recenzji.