Kategorie
Recenzje gier

Moje kościane miasto

Jakiś czas temu mieliśmy możliwość grać kafelkową grę Reinera Knizii, Moje miasto. W każdej rozgrywce tworzycie od początku, z tetrisowych kafelków tytułowe miasto. Za każdym razem jednak, cele, ograniczenia i sposób punktowania ulegają pewnym modyfikacjom. Moje miasto: Gra kościana to odmiana Mojego miasta, w której rzucacie kośćmi i rysujecie budynki. Jak się ma do pierwowzoru i czy warto spróbować, dowiecie się z recenzji. 🙂

Rozgrywka

W kościanej edycji gry Moje miasto, zaczynacie od oderwania swojego arkusza z mapą, odpowiedniego dla rozgrywanego poziomu. Gra podzielona jest na rozdziały i epizody, które mają niejako obrazować różne fazy rozwoju miasta. Znajdziecie też na nim instrukcje, odnośnie dodatkowych zasad panujących w danym epizodzie oraz zasady punktowania.

W każdej rundzie, rzucacie trzema kośćmi. Biała wskazuje rodzaj budynku poprzez sposób jego wypełnienia. Dwie granatowe tworzą parę i pokazują, jaki budynek należy postawić. Należy położyć je obok siebie tak, aby szare półkola na ich krawędziach utworzyły koło. Ułożenie białych kwadratów determinuje kształt nowego budynku. Można go jednak obrócić lub nawet odbić lustrzanie wzdłuż dowolnej krawędzi przed narysowaniem.

Jeśli gracz nie chce lub nie może narysować danego budynku, może zakreślić odpowiednie pole na swoim arkuszu, co spowoduje otrzymanie punktów ujemnych. Opcja ta nie jest jednak nieograniczona i po paru razach będziemy zmuszeni wznieść budynek lub zakończyć rozgrywkę. Gra toczy się dopóki dopóty wszyscy gracze nie spasują. To gracz decyduje, czy chce kontynuować rozgrywkę, czy nie.

Wrażenia

Moje miasto: Gra kościana to de facto Moje miasto w wersji roll-and-write w edycji plecakowej. Umożliwiająca wspólną grę teoretycznie nieograniczonej liczbie graczy i można śmiało powiedzieć, nie ustępuje oryginałowi na krok.

Począwszy może od porównania, jest to gra bliźniaczo podobna. Nie będę porównywał scenariuszy, żeby nie psuć niespodzianki, ale mogę powiedzieć, że kierunek jest ten sam. Fakt, mapa jest mniejsza o 3 wiersze, ale mniejsze (najczęściej) są również budynki, jakie stawiamy.

Są jednak trzy znaczące różnice. Losowość, jaką dają rzuty kośćmi powoduje, że w każdej rozgrywce gramy innym zestawem budynków. Do tego, nigdy nie wiemy, czego się spodziewać w przyszłości. W Moim mieście, był stały zestaw budynków, po jednym danego typu w każdym kolorze. Losowa była kolejność ich wznoszenia. Tu nie można przewidzieć i planować ułożenia konkretnych budynków, bo po prostu nie wiemy, co się przydarzy.

Drugą zasadniczą różnicą jest czas przygotowywania rozgrywki. Kościaną wersję Mojego miasta możemy przygotować w kilka minut. Kafelkowa wymaga chwili i odrobiny pracy przed rozpoczęciem gry. Dzięki temu w Moje miasto: Grę kościaną, często zagracie kilka razy pod rząd — wystarczy wyrwać po arkuszu kolejnego epizodu i można zaczynać. Nie bez znaczenia również jest kompaktowość gry, bo nawet nie potrzeba stołu do rozgrywki, więc można grać nawet w podróży.

Trzecią różnicą jest mechanika legacy w tych grach. Cofnięcie zmian w planszach i powkładanie wszystkiego do kopert w oryginale jest raczej mało wykonalne. Dzięki większej ilości arkuszy w grze, możecie bez problemu w dowolnym momencie wrócić do dowolnego epizodu, bez konieczności wykonywania jakichkolwiek dodatkowych czynności.

Pośród wielu zalet, znajdą się dwie wady gry. Kostki, delikatnie mówiąc, nie są najwyższych lotów. Początkowo myślałem: „oho, będziemy naklejać na ściankach nowe rozkłady budynków w trakcie gry”, ale niestety nie, one już takie są. Drugą wadą jest długość scenariusza. Przy takim tempie rozgrywania kolejnych epizodów, nie obraziłbym się, gdyby przygoda była nieco dłuższa. 😉

Podsumowując

Moje miasto: Gra kościana to solidna gra z gatunku roll-and-write, w której budujecie miasta zgodnie z tym, co pojawi się na kościach. Oferuje trochę więcej losowości, trochę mniej planowania, szybsze rozgrywki — zarówno przygotowanie, jak i przebieg. Pomimo, że gra jest typu legacy, można bez problemu rozpocząć kampanię od początku (o ile graliście w rozsądnym liczbowo składzie ;)). Cóż tu dużo mówić? po prostu Moje miasto, tylko mniejsze i szybsze. Polecamy. 🙂


Dziękujemy wydawnictwu Galakta za przekazanie egzemplarza gry do recenzji.